Miałem dziś wielką przyjemność brać udział w niezwykle ciekawym wydarzeniu. Zostałem zaproszony przez Marka Putę, szefa browaru kontraktowego Piwoteka (a także sieci sklepów piwnych i pubu pod tą samą nazwą) do wzięcia udziału w warzeniu piwa. Nie pierwszy to raz, kiedy mam przyjemność współpracować z Piwoteką – kiedyś np. brałem udział jako członek jury w ocenie parowania dań z piwotekowym Dziadkiem mrozem.
Warzenie odbywało się w łódzkim browarze restauracyjnym Księży Młyn, mieszczącym się w Buddha Pub & Restauracja Gronowalski. Zaczęliśmy około godziny 3:30 (tak, o 3:30 w nocy), a zakończyliśmy pierwszą warkę około południa. „Zaczęliśmy” i „zakończyliśmy” to formy nad wyrost, gdyż ja byłem li tylko obserwatorem procesu, który realizowany był przez Damiana Bińkiewicza, pracownika browaru Księży Młyn, pod okiem Mateusza Cichala, piwowara i autora przepisu. A piwem, które przygotowywaliśmy było American wheat 12°Plato, czyli piwo pszeniczne chmielone amerykańskimi chmielami.
W pierwszej kolejności do kotła warzelnego wlewa się i podgrzewa wodę, do której następnie wsypuje się słody. Mateusz zdecydował by wykorzystać słód pilzneński i pszeniczny jasny. Etap ten nazywany jest zacieraniem, a jego efektem jest jak można się domyślić właśnie zacier. Bez wchodzenia w szczegóły technologiczne, całość się gotuje, a następnie przepompowuje do kadzi filtracyjnej, gdzie następuje oddzielenie brzeczki (nazywanej na tym etapie „przednią”) od słodów.
Odfiltrowana brzeczka trafia z powrotem do kadzi warzelniczej, gdzie znów jest gotowana (warzona) z dodatkiem chmielu (Mateusz chmielił Citrą i Palisade). W tym miejscu mała uwaga – między bajki musicie niestety wsadzić obrazki jakimi karmią nas spece od marketingu, jakoby do piwa dodawano szyszki chmielu. Fakt, że czasami stosuje się szyszki, jednak z zdecydowanej większości przypadków dodaje się chmiel, lecz w formie granulatu, takiego jak na fotografii. Szyszki stosowane są jednak rzadko, a koncerny tym bardziej tego nie robią.
Uwarzona brzeczka (teraz jest to już „brzeczka nastawna”) jest ponownie filtrowana i chłodzona. Dodaje się do niej drożdże (w tym pszeniczniaku za fermentację odpowiadają drożdże Mauribrew Draught), a następnie trafia ona do tanków – zbiorników w których będzie leżakować. Zawarte w niej drożdże będą sobie wówczas fermentować zamieniając brzeczkę w piwo.
Po kilku tygodniach leżakowania, piwo przelewane jest do beczek i butelek.
Dziękuję Markowi, Mateuszowi i Damianowi za umożliwienie udziału w warzeniu piwa. To był bardzo fajny dzień i mam nadzieję, że wkrótce będę miał możliwość spróbować efektów ich pracy.
Dzięki za wizytę i relację! Mam nadzieję, że spotkamy się na premierze uwarzonego piwa :)
Ja również nie mogę doczekać się premiery. Pozdrawiam!