Jutro Ostatki, koniec karnawału. Warto ten dzień uczcić w sposób specjalny, wyjątkowy i choć na chwilę zapomnieć o dietach, kaloriach, węglowodanach itd. Moim ulubionym karnawałowym słodyczem są zdecydowanie faworki. Lubię pączki i racuchy, ale nic nie jest w stanie przebić chrupiących, nabąblowanych faworków, które smaży moja Mama. Przepis, z którego korzysta ma długą historii i przekazywany jest już od kilku pokoleń, kolejnym faworkarzom. Podobno moja Prababcia otrzymała go od znajomego cukiernika, który poznał ją (recepturę, nie Babcię) pracując w słynnej cukierni A. K. Bliklego. Są one bardzo smaczne, chrupiące i pełne pęcherzyków powietrza. Wielkim plusem jest fakt, że ich przygotowane zajmuje bardzo mało czasu.
Zajrzyjcie do działu karnawałowe smakołyki, gdzie znajdziecie więcej ciekawych przepisów. Pozostałe białka wykorzystać możecie piekąc ciasto anielski puch.
przepis na faworki
składniki:
- 200 g mąki
- 3 żółtka
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 3-4 łyżki śmietany
- 1 łyżeczka spirytusu (lub octu spirytusowego)
przygotowanie:
- Łączymy ze sobą wszystkie składniki i wyrabiamy ciasto (najlepiej ręcznie). Musi mieć taką gęstość jak ciasto na makaron.
- Teraz trzeba je pobić, żeby wbić w nie powietrze (Mama twierdzi, że nigdy tego nie robi a bąbelki są i tak, Dziadek z kolei zapewnia, że to niezbędne).
- Przygotowane ciasto rozwałkowujemy bardzo cienko i kroimy radełkiem na paski.
- W środku robimy nacięcie, przez które przeciągamy jeden z końców.
- Smażymy krótko, do zbrązowienia na rozgrzanym głębokim oleju.
- Odsączamy tłuszcz papierem i posypujemy cukrem pudrem.
Smacznego!
oszeniż siem se mnom?
Polka – no co ja poradzę, że łasuch i faworkowy potwór jestem? :-)
Patrizia – wstawię dziś relację ;-)
Z niecierpliwością czekam na recenzję :):)
Pozdrawiam, http://www.kuchnia-malolaty.blogspot.com
O nie i Ty też masz (miałeś) faworki??
Nie lubię Was :p Was faworkożerców :D
Patrizia – dzięki za odwiedziny i miłe słowa. O tak, napiłbym się teraz takiej gęstej, gorącej czekolady…
Mich – jutro dam znać jakie wnioski przyniosła analiza organoleptyczna :-))
pięknie prezentuje się Twój chrust! rzeczywiście są różnice w przepisie,
czekam na porównanie:)
Cudne, piękne, urocze :) A z rozpuszczoną czekoladą jeszcze lepsze :)
Pozdrawiam, http://www.kuchnia-malolaty.blogspot.com
Mafilka – ja jutro też będę robił i tymn razem nie ubiję ciasta – dam znać czy jest różnica.
Asieja – a co stoi na przeszkodzie? Raz w roku (u mnie to raz w tygodniu) trzeba się zapomnieć ;-)
z przyjemnością zapomniałabym jutro o kaloriach dla takich faworków.. :-)
Ha, ja nie biję ciasta i pęcherzyki mam ;)) Ubijam solidnie zółtka, mikserem, a efekt taki sam jak okładanie ciasta wałkiem. Robię jutro :)